Zapraszam do czytania
~*~
Serce biło mi jak oszalałe. Na palcach podeszłam do drzwi. Czułam jak robi mi się gorąco, jak ogarnia mnie strach, a w mojej głowie pojawiły się najgorsze scenariusze. Przypomniałam sobie jak mnie bił, poniżał i groził, że mnie zabije. Nagle przypomniałam sobie jego wściekłą twarz. Wyciągnęłam klucz, a Michelle położyła mi rękę na ramieniu i klepnęła mnie delikatnie.
-Wybierz numer na policję.- poleciłam, patrząc na drzwi i mimo wahania przekręciłam klucz w zamku.
-Kiedyś cię dopadnę ździro, tak łatwo się ode mnie nie uwolnisz!- uchyliłam lekko drzwi, a w umysł podsuwał mi słowa jakie powiedział do mnie na "pożegnanie".
-Witam, proszę wybaczyć za najście, ale na suficie znowu pojawiła się plama. Po raz kolejny zalaliście mi mieszkanie.- nagle całe napięcie znikło i poczułam ogromną ulgę. Przed drzwiami stał mój 'ukochany', sarkastyczny sąsiad mieszkający na dole pod naszym mieszkaniem.
-Przepraszamy! To przez te rury, postaramy się coś z tym zrobić!- wrzasnęła Mich, wpychając się przede mnie.
-Cały czas to słyszę.- warknął staruszek. Było mi go szkoda, ma już swoje lata, a..- od kiedy się wprowadziliście nie mam ani trochę spokoju, co się dzieje z tą dzisiejszą młodzieżą, w głowach wam się poprzewracało!
-Nam? To nie nasz pies sra dzień w dzień na korytarzu!- niespodziewanie, w drzwiach pojawił się wściekły Oliver, w dodatku w samym ręczniku.- Nie zdaje pan sobie sprawy ile ten szczur załatwił mi butów!
-To patrz gdzie łazisz gówniarzu, a Elizabeth to nie żaden szczur, to rodowy shih tzu!
-Raczej rodowy kundel.
-Dosyć!- krzyknęłam i pchnęłam Oliego z powrotem do mieszkania.- Przepraszamy pana za ten incydent, to się już więcej nie powtórzy, jutro rana od razu zadzwonię po hydraulika.
-Mam nadzieje, bo inaczej sobie porozmawiamy!- warknął.- Życzę miłej nocy.
-Dobranoc.- powiedziałam równocześnie z Michelle.
Zamknęłam drzwi i powoli zsunęłam się po nich. Dawno tak bardzo się nie bałam, na całe szczęście to był fałszywy alarm.
-Wszystko w porządku? Przecież on mnie nie widział, a nawet gdyby nie wie jak wyglądam.- Mich od razu zaczęła rozmowę na jego temat. Nie przejmowałyśmy się groźbami ze starym sąsiadem, takie kłótnie odbywały się na porządku dziennym.
-On nie jest normalny. Mógł mnie śledzić, zobaczyć gdzie mieszkam, z kim się zadaje.- mówiąc to wszystko znowu ogarnął mnie niepokój. Ten facet jest naprawdę nieobliczalny.
-O proszę, znowu się zaczyna.- burknął niezrozumiale Oliver, szczotkując zęby wychylając się z łazienki. Jego zdaniem za bardzo dramatyzowałam jeżeli chodzi o mojego byłego, ale ja wiedziałam swoje. Wiedziałam jaki on jest.
Dochodziła siódma, a ja byłam już na nogach, mimo tego, że była sobota i mam wolne. Nie mogłam spać, a gdy w końcu zasnęłam miałam straszne koszmary. Śniło mi się, że mnie dopadł, że skrzywdził moich bliskich, a na koniec zostawił sobie mnie.
-Dzień dobry!- wrzasnęła Mich, a ja podskoczyłam do góry niczym z procy.
-Wystraszyłaś mnie.- powiedziałam trzymając się za oszalałe serce.
-Taki był plan.- uznała i mrugnęła do mnie zadziornie.- Co chcesz na śniadanie?- kiwnęłam zaprzeczająco głową, a Michelle zrobiła zdziwioną minę.- Blanca, która nie chce nic na śniadanie? To oznacza, że albo jesteś chora, albo dalej przejmujesz się swoim byłym.
-Widziałaś go w Londynie! On tutaj jest rozumiesz?- krzyknęłam załamana. A co jeśli się tu przeprowadził, co jeżeli mnie szuka? Może przez cały ten czas, gdy nie dawał znaku życia obmyślał jak się na mnie zemścić?
-Ziemia do Blanci! Oli ma rację za bardzo się przejmujesz.
-Skąd wiesz?- zapytałam, obgryzając przy tym kciuka.
-Bo ja ci to mówię. Ja, dziewczyna, która przeżywa losy całego świata!- krzyknęła obejmując mnie, a po chwili głaszcząc po głowie.- Zrobię ci kawy z mlekiem i francuskie tosty, co ty na to?
-A niech ci będzie.- przytaknęłam i sztucznie się uśmiechnęłam. Nawet francuskie tosty Mich mnie nie uspokoją.
Na dworze panował mróz, co było charakterystyczne dla październikowego popołudnia. Liście już dawno zdążyły spaść z drzew i znacznie szybciej robiło się ciemno, przez co ludzie byli senni. Jesień- to zdecydowanie najbardziej smutna i ponura pora roku. Odbiera większości ludziom chęć do pracy i życia. Wyjątek stanowiła młoda blondynka będąca w drodze do pracy. Z powodu ostatniego spóźnienia postanowiła wziąć dodatkowe godziny w pracy, ale czego się nie robi dla..szefa. Michelle jak na skrzydłach przemierzała dzielnice Londynu, aż w końcu stanęła przed restauracją, w której pracowała. Wzięła głęboki oddech, uśmiechnęła się do siebie i pewnym krokiem weszła do środka. Miała nadzieje, że szef doceni jej poświęcenie i chęć naprawy błędów. Fakt cały dzień kelnerowania znacznie przewyższał kilku minutowe spóźnienie, ale Mich za wszelką cenę chciała aby mistrz zauważył jej skruchę i chęć poprawy.
-Michelle? Co ty tutaj robisz, masz dzisiaj wolne.- zaczepił ją kolega.
-Cześć Itachi!- przywitała się z nim i już chciała go przytulić, ale niósł właśnie zamówienie.- Później ci wyjaśnię, wracaj do pracy.- odparła z uśmiechem i udała się na zaplecze. Szybko przebrała się w 'mundurek' i weszła do kuchni. Poczuła zapachy potraw i wielu przypraw. Uwielbiała to. Kochała przebywać w kuchni, a jej marzeniem było otworzenie restauracji o ile będzie przy nim. Chciała gotować, bo on też to kochał.
-Michelle?- usłyszała jego poważny, męski, a zarazem młodzieńczy głos. Czuła jak krew napływa jej do policzków, przez co mocno się zarumieniły.
-Witaj mistrzu Sasori!- pisnęła niczym dziecko i od razu skarciła się za to w myślach. Nie chciała aby uważał ją za bachora, chciała żeby widział w niej kobietę.- Ja..chcę przeprosić jeszcze raz za to spóźnienie! Długo myślałam o tym w domu i wpadłam na pomysł, że może przydam się dzisiaj...i, że przy okazji poprawię swoją opinię u pana, to znaczy..ech.- znowu to samo. Znowu nie mogła się przy nim uspokoić. Zawsze tak miała- zawsze gadała przy nim jak najęta. Sasori westchnął. Dziewczyna spojrzała na niego, a on uśmiechną się i pokręcił zrezygnowaniem głową.
-Doceniam to, że tak się starasz, ruszaj na salę, trzeba zebrać zamówienia od klientów.- powiedział i spojrzał prosto na nią swoimi orzechowymi oczami. Michelle czuła jak się rozpływa. Nie była wstanie nic powiedzieć. Kiwnęła potwierdzająco głową i udała się w stronę sali, przy okazji potykając się o własne nogi. W ostatniej chwili złapała równowagę, odwróciła się, zachichotała i wybiegła z kuchni.
-"Jestem do niczego!"- pomyślała, idąc przyjąć zamówienie.
~*~
No jest i kolejny rozdział, mam nadzieję, że nie przynudzałam. :)
Ostatni akapit nie wyszedł powalająco, ale już trudno.. nie chce mi się go poprawiać. ;p
co do waszych blogów, wkrótce wezmę się za ich nadrabianie, wybaczcie, że mam zaległości!
co do waszych blogów, wkrótce wezmę się za ich nadrabianie, wybaczcie, że mam zaległości!
Dziękuję za wszystkie komentarze i przesyłam całusy! :*
O boże jaka siara. Ale dobra, WRESZCZIE biorę się za komentarze xD
OdpowiedzUsuńOgólnie, to opowiadanie jest suuuper. Lubię w sumie wszystkich... Ale Olivera chyba nakbardziej (facet w końcu). Blanca dramatyzuje, nie ma co xD i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ten jej ex to Hidan, albo Madara czy ki chuj xD coś w ten deseń enyłej... No się zobaczy potem. Pewnie jebniesz jakiegoś OC xD
Mich jest przesłodka z tą swoją miłością do Sasoriego. Taka młoda, taka głupia... Heh. Pewnie jej serce złamie i cała ekipa z knajpki będzie współczuć Mich, a na niego bd mieli focha. Już to widze. Saso wbija do roboty, wita się a wszyacy taki chłodny look na niego i mamroczą coś pod nosem. Hah, śmiechłabym
Hmm, znowu się wpierdalam w cudze opo. Yh. Nie lubię jak ktoś mi yak robi a sama lepsza nie jestem. No cóż. Xd
Boże ten sąsiad... Znam ich ból. Mam takiego samego. Zawsze jest spity i jego pies sra na klatce a potem na mnie z ryjem ze to niby moja Sara ._. Stary dziad. Nie lubie go...
Nie wiem czemu, ale nie wyświetliło mi się info o rozdziale... No mniejsza. Wybacz, że tak krótko, ale piszę z tele ;/
Czekam na next i weny życzę c:
O rany boskie, ale jej byłego dałaś, który ją lał, wyzywał i groził… aż mnie zastanawia skąd wzięłaś na to pomysł xD chociaż mnie tam takie wątki strasznie jarają xD i ogólnie takie związki, bo zawsze jest w nich ten drugi, który okaże się tym rycerzykiem *___* aż mi wstyd, że w jednej telenoweli kiedyś dopingowałam związkowi, w ten deseń toksycznemu… ja wiem, że koleś był chory, brutalny i w ogóle, ale był taki słodki i ta jego miłość taka wielka~! Dobra, bo się zapomniałam xd Blanca strasznie to przeżywa, widać trauma wielka…:< ale nie jest sama, może się ciutkę uspokoić… no i takie komentarze Oliego są co najmniej nie na miejscu, do takich osób trzeba bardziej wyrozumiale podejść! X)
OdpowiedzUsuńSąsiad wkurwiający, chociaż… przecież zalali mu mieszkanie, miał prawo się zezłościć… ale psie gówno też nie jest fajne, powinien je zbierać xD jak Oli wyszedł do niego w samym ręczniku to się śmiałam xD już myślałam, że mu wyleci z ryjem, jak to się może tak nosić mieszkając z dwoma dziewczynami xD ale pod tym względem był tolerancyjny, solidarność plemników kurde xD Michelle jest taką dobrą przyjaciółką <3 zawsze znajdzie odpowiednie słowo by ją pocieszyć ^^
No i w końcu poznaliśmy jakieś szczególiki z jej pracy :D Miło, że się tak poświęca dla szefa i pracuje dodatkowo by podwyższyć sobie u niego punkty ;D biedny Itaś, stracił okazje do przytulania na rzecz jakiś zamówień, przykre, oj przykre! Nazywa Saso mistrzem? xD jak dostojnie xD Dei ma konkurencje w podlizywaniu się, chociaż on chyba nie musi tego robić xD ale to słodkie jak dziewczyny tracą język w gębie albo gadają zdecydowanie za dużo przy swoich miłościach <3
No to tyle xD trochę krótko – przepraszam x)
Życzę mnóstwo weny ;**
Czekam na next i pozdrawiam ^^
http://konoha-talents-school.blogspot.com/2013/10/rozdzia-10.html?m=1 Będzie tu jeszcze jakaś nota? No i co do rozdziału jak zwykle wspaniały i sorry że nie skomentowałam poprzednich dwuch. Ok ja tam nie umiem nic komentować i wgl. :b dlatego życze ci dużo dużo weny itp. Pozdrawiam i na tym kończe jakże mój długi i ciekawy komentarz xD ~Anna~
OdpowiedzUsuńHej, Hej, Hej! :D
OdpowiedzUsuńHmm... Chcę wspomnienia! Kim jest ten facet i wgl! Boże, mnie tez kręcą takie toksyczne związki xD Ale to pewnie przez tego(jak go określiła Soli) rycerza... *q*
Biedny sąsiad, biedni oni... wszyscy biedni... xD
Ej, ja tez myślałam, że on wyleci z japą na Oliviera xDD
No bo kobiety, a on pół nagi sobie po domu chodzi!
Nie było akcji z dobijaniem się do łazienki! Halo! xD
Mimo wszystko i tak go uwielbiam <3
Ale pięknie pocieszył przyjaciółkę, nie ma co! A Mich zrobiła tostu francuskie... Aż się głodna zrobiłam xD
Ale jest świetną przyjaciółką, chociaż najlepszym pocieszycielem jest Oli. xD
Hohoho! Przytulałabym Itasia, nawet jeśli niósł zamówienie! Ugh! Taki cudowny... *q*
Mistrz Sasori xDDDDD Niekontrolowany wybuch śmiechu xDDDDD
Ale ona jest taka słodka w tym swoim zachowaniu... :3
A mistrz Sasori jak zwykle zły.. ale i tak go uwielbiam xDD
Dobra, czekam na ciąg dalszy :D Pozdrawiam ;**
Kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuń